niedziela, 22 lutego 2015

Kwiat na deszczu - rozdział X

Zewsząd dochodził donośny i szorstki męski głos. Ktoś krzyczał i używał wielu wulgaryzmów. Czułam ucisk na obu nadgarstkach, które dotykały się. Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam, że moje nogi są związane grubym sznurem, który również oplatał moje dłonie. Byłam przywiązana, do starego i niewygodnego krzesła, na którym siedziałam. Pomieszczenie, w którym się znajdowałam miało ściany koloru czarnego, a w kącie znajdowała się duża lampa oświetlająca pokój. Podłoga pokryta była zakurzonym bordowym dywanem. Wszechobecny kurz powodował, że co chwilę chciałam kichnąć. Gdy próbowałam wołać o pomoc, uświadomiłam sobie, że moje usta zaklejone są taśmą. Próbowałam uwolnić swoje ręce i nogi, lecz mimo starań, nie udawało mi się. Usłyszałam dźwięk skrzypiącego drewna, po którym ktoś kroczył zbliżając się do mnie. Strach, który mnie ogarnął, odebrał mi władzę i kontrolę nad ciałem. Zaprzestałam prób uwolnienia się i nasłuchiwałam kroków nieznajomego. Mężczyzna, którego poznałam na przystanku autobusowym, stanął przede mną i uśmiechnął się szeroko, pokazując swoje śnieżnobiałe zęby. Nachylił się nade mną i ujął mój podbródek. Ścisnął go mocno, a jego gest okazał się być bardzo bolesny. Syknęłam z bólu, a on zaśmiał się, lecz za chwilę rozluźnił uścisk. Delikatnym ruchem ręki przejechał palcem po mojej twarzy, po czym odklejał taśmę z moich ust. Chciałam zadać mu wiele pytań, ale strach odjął mi mowę. Mężczyzna poklepał mnie po wargach i starł pozostałości kleju z taśmy z kącików ust.
-Co ja tu robię? – odważyłam się zadań mu pytanie. Nie dostałam jednak odpowiedzi, bowiem wykonał gest, który znaczył, że w tej chwili moje zabranie głosu nie było przemyślaną decyzją. Nie chciałam pytać o nic więcej, zdawałam sobie sprawę, że to może skończyć się dla mnie źle. Do pomieszczenia wkroczył dobrze zbudowany mężczyzna. Przez słabe oświetlenie na początku nie mogłam przyjrzeć się jego twarzy, lecz gdy podszedł bliżej, nie wierzyłam własnym oczom. Przede mną stał nie kto inny jak Marcin – człowiek, który porwał mnie, torturował, po czym uwolnił. Do jasnej cholery, kim on jest? Czy jego pomoc była tylko intrygą i próbą zranienia mnie? Uwierzyłam, że Marcin pomimo swojej pracy, posiada ziarenko dobroci. Co teraz będzie z Anną? Pewnie będzie się martwić, gdy babcia powie jej, że nie wróciłam do domu. Niespodziewanie nieznajomy wymierzył mi cios w twarz. Mało brakowało, a krzesło przewróciłoby się i wylądowałabym na zakurzonym dywanie. Czułam jak prawy policzek płonie i wydobywa się z niego strużka czerwonej, metalicznej w smaku krwi. Nagle człowiek zadał mi ból po raz drugi, i trzeci, i czwarty… Przestałam liczyć liczbę zadanych mi ciosów. Przy mocnym uderzeniu krzesło zachwiało się, a ja upadłam. Ciężar całego ciała przygniatał mi dłonie, które przywiązane były do drewnianego siedziska. Podobno leżącego się nie kopie. Jednak tym razem to powiedzenie nie sprawdziło się. Uderzenia, które otrzymywałam w brzuch powodowały ogromny ból, który coraz bardziej zyskiwał na sile. Nie mając taśmy na ustach, próbowałam błagać o litość. Słowa mieszały się z łapaniem oddechu i połykaniem napływających łez. Gdy starałam się mówić coraz głośniej, nieznajomy katował mnie coraz mocniej. W pewnym momencie z braku sił zaczęłam piszczeć. Nieznajomy przyłożył dłoń do moich ust, tym samym uciszając mnie.
-Zabierz ją na górę  - moje rozważania przerwał głos niedawno poznanego mężczyzny. Zastanawiało mnie to, gdzie aktualnie się znajduję. Skoro Marcin miał zabrać mnie na górę… Czy to znaczy, że to pomieszczenie to piwnica klubu, dla którego kiedyś pracowałam? Prawdopodobnie tak.
Spojrzałam na Marcina. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, tak, jak gdyby obecna sytuacja była dla niego obojętna. Z lewej kieszeni kurtki wyjął scyzoryk, którym rozciął sznury oplatające moje stopy. Przyszła kolej na rozwiązanie mi dłoni, jednak gdy zostały odwiązane od krzesła, Marcin ponownie związał je. Ścisnął mnie za bark i z impetem szarpnął go. Nieznajomy otworzył drzwi i puścił nas przodem, by potem zgasić lampę – jedyne źródło światła w obskurnym pomieszczeniu. Schodami maszerowaliśmy ku górze. Każdy krok był dla mnie wyzwaniem i niekończącym się bólem. Im wyżej byliśmy, tym bardziej słyszalna była klubowa muzyka. Od razu poznałam to miejsce. Nie myliłam się myśląc, że znów trafię do byłego miejsca pracy. Ktoś krzyknął, że Marcin prowadzi „ich włóczęgę”. Nie obchodziły mnie komentarze na mój temat. Mój los był w ich rękach. W każdej chwili mogli mnie zabić, oblać kwasem czy też skatować w inny sposób. Znów stałam się ich własnością. Moje imię znów miało zostać zmienione, a ja po raz kolejny miałam stracić godność. Marcin prowadził mnie korytarzem, na którym oprócz nas nie było żadnej żywej duszy.
- Kalinko, proszę, nie mów, że to ja cię stąd wywiozłem – szepnął. Za kogo on się uważa? W pewnej chwili pomyślałam, że tylko kpi sobie ze mnie. Lecz on naprawdę chciał, bym go nie wydała. Żałosne. Dlaczego miałabym mu pomagać? Skoro sam naważył sobie piwa, sam powinien je wypić. Wydawało mu się, że jestem zwykłą marionetką, którą można sterować. Nic bardziej mylne. Nie miał żadnego prawa błagać mnie, bym zataiła prawdę. Chciałabym odpowiedzieć mu, ale uznałam, że nie warto tracić słów. Dodatkowo, nie miałam siły, by cokolwiek powiedzieć. Szliśmy tak jeszcze przez chwilę, gdy wreszcie dotarliśmy przed drzwi gabinetu szefa. Marcin zapukał w nie dwukrotnie, po czym usłyszeliśmy głośnym „proszę wejść”.
Znalazłam się przed biurkiem Krzysztofa, właściciela klubu. Gdy przed nim stałam, spuściłam głowę i zmrużyłam oczy. Czekałam na najgorsze, bo nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Wiedziałam jednak, że to spotkanie nie będzie należało do przyjemnych. Krzysztof spojrzał się na mnie, po czym wstał z fotela. Uśmiechnął się szeroko i kilkukrotnie powtórzył „Samanta”. Delikatnym ruchem musnął rany na mojej twarzy. Jego dotyk sprawił, że obrażenia zaczęły szczypać, a ból towarzyszący temu wykrzywił usta w grymas. Krzysztof docisnął palce do twarzy sprawiając, że zaczęłam krzyczeć. Mężczyzna niespodziewanie uderzył mnie, a ja z zamkniętymi oczami przyjęłam cios. Marcin musiał opuścić gabinet. Zostaliśmy sam na sam. Krzysztof nakazał usiąść mi na ciemnozielonej pikowanej kanapie. Posłusznie wykonałam jego rozkaz, lecz siedząc, było mi bardzo niewygodnie przez związane ręce. Mężczyzna zauważył, że czuję się niekomfortowo, rozciął sznury nożem, który leżał na stoliczku obok butelki whiskey. Wreszcie uścisk rozluźnił się, a ja odetchnęłam.
-Samanto, cóż skłoniło Cię do ucieczki? – szef zaśmiał się cicho. Zamyśliłam się, ponieważ nie wiedziałam, co powinnam mu odpowiedzieć. Czy powinnam wspomnieć o rozmowie z Marcinem, pragnieniu poszukiwania matki, pomocy ze strony jego prawej ręki? Tak. Właśnie to powinnam zrobić. Może wtedy ten okrutny człowiek zlitowałby się nade mną.
-Chciałam być wolna – nie mogłam powiedzieć, że to Marcin zorganizował ucieczkę z klubu. Mimo, że nie był człowiekiem godnym zaufania i jego praca nie była godna polecenia, to właśnie dzięki niemu poznałam biologiczną matkę i przez chwilę mogłam poczuć się tak, jak miliony innych nastolatek. Po raz pierwszy czułam się potrzebna i kochana. Trudno, będę miała za to wiele nieprzyjemności, ale Marcin w pewnym sensie chciał dla mnie dobrze, a ja nie mogę go za to karać.
Szef pokiwał głową i był ciekawy, jak udało mi się wymknąć z klubu. Na poczekaniu wymyśliłam bajeczkę, w którą uwierzył. Powiedziałam mu bowiem o tym, że gdy źle się czułam postanowiłam udać się do apteki po jakieś leki, ponieważ w klubie takowych nie było. Będąc na zewnątrz bez nikogo, kto by mnie kontrolował, poczułam się wolna i postanowiłam jak najszybciej oddalić się od tego miejsca. Jednak nie znając miasta, zabłądziłam i trafiłam pod szpital. Postanowiłam, że od czasu do czasu będę odwiedzać chorych. Kiedy zapytał, gdzie mieszkałam i za co kupiłam nowe ubrania, opowiedziałam mu jak poznałam na ulicy staruszkę, która obiecała pomóc mi i zaopiekować się mną. Ku mojemu zdziwieniu, historyjka wydawała się być całkiem realistyczna, dlatego też Krzysztof od razu w nią uwierzył. Nie przypuszczałam, że potrafię aż tak dobrze kłamać.
-Do czasu, aż zagoją się rany na Twojej pięknej buźce, będziesz pomagała barmanowi – prawdopodobnie to znaczy, że od razu nie wrócę „na zmywak”. – Potem znów będziesz tańczyć. Prawdę mówiąc, ulżyło mi. Nie chciałam od razu prezentować swojego ciała w takim stanie. Zacznijmy od tego, że ja w ogóle nie chcę go prezentować! Kiedyś uwolnię się stąd raz na zawsze i nikt już nie zmusi minie do tego, by wrócić do tego miejsca. Jednak muszę się przyporządkować i udawać, że jestem posłuszną dziewczynką, która czci swojego szefa i pracę, którą wykonuje.
Krzysztof odprowadził mnie do pokoju, w którym kiedyś miałam „przyjemność” mieszkać. Gdy zostałam sama, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam szlochać. Chciałam wyzbyć się całej negatywnej energii, która powoli odpływała z każdą łzą. Nie rozumiałam, czym zasłużyłam sobie na podobne traktowanie. Czy sam fakt, ze jestem wychowanką domu dziecka, nie jest już krzywdzący? Jest. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, jak łatwo w bidulu stracić pewność siebie.

Podniosłam się z tapczanu i powędrowałam w kierunku stoliczka, na którym stało małe lustro oprawione w srebrny plastik. Nie kontrolowałam swoich ruchów, stałam się więźniem własnego ciała. Złapałam lusterko i z całej siły rzuciłam nim o podłogę. Przedmiot rozsypał się na wiele drobnych kawałków, a ja miałam wrażenie, że właśnie tak stało się z moją duszą. Uklęknęłam na ziemi i podniosłam fragment szkła. Przycisnęłam go do nadgarstka, czując chłód szkła. Coraz mocniej dociskając, przejechałam odłamkiem po skórze. Widząc wydobywającą się krew, poczułam się wolna. Nie zwracałam uwagi na towarzyszący ból. W tym momencie nic się już nie liczyło. Byłam tylko ja, mój ból, moja krew i moje myśli. Ja, mój, moja, moje… Nic więcej
~~~~~~~~~~~~
Zostałam nominowana do Liebest Blog Award przez niejaką Gruee. Dziękuję za pamięć i wyróżnienie :)
1. Jak długo prowadzisz bloga?
"Meis Litteris" prowadzę od 01.01.2015
2. Jaka jest twoja największa pasja?
Moją największą pasją jest oczywiście pisanie. Uwielbiam pisać nie tylko opowiadania, ale również artykuły, sprawozdania, scenariusze itp.
3. Gdybyś mogła cofnąć czas, jaką datę byś wybrał/a?
Nie cofnęłabym się w czasie. To co kiedyś zdarzyło się w moim życiu, wzmocniło mnie. Teraz każdy dzień u boku mojego chłopaka jest spełnieniem marzeń.
4. Ulubione jedzenie
Zapiekanka makaronowa i knedle słowackie *___*
5. Ulubiona książka
"Cień wiatru" Carlosa Ruiza Zafòna. Polecam również inne dzieła mojego mistrza.6. Ulubiony film
"Uprowadzenie Agaty" - stary, zapomniany film z przepiękną ścieżką dźwiękową7. Czy, gdybyś miał/a możliwości finansowe, wpłaciłabyś pieniądze na fundację charytatywną?
Oczywiście. Nie ma nic lepszego w pomaganiu i nie oczekiwaniu za to zapłaty.8. Od czego jesteś uzależniony/a?
Zdecydowanie Facebook!
9. Co sądzisz o przyjaźni damsko-męskiej (najbardziej sporny temat)?
Z doświadczenia wiem, że przyjaźń damsko-męska istnieje.10. Ulubiony sport
Moim ulubionym sportem jest oczywiście taniec. Dzięki niemu można przekazać nasze emocje, a także dobrze się bawić.11. Największe marzenie
Chciałabym być szczęśliwa i dawać szczęście innym.
Nominuję: http://oh-wow-fucking-reality.blogspot.com/  &  http://niedokoncaprawda.blogspot.com/
Pytania, na które musicie odpowiedzieć:
1. Co/kto jest motywatorem do pisania?
2. Czym kierowałaś się zakładając bloga?
3. Wykaż zależność między pisaniem bloga a dziurą ozonową.

Neda L.


3 komentarze:

  1. Zejdę na zawał czytając tego bloga. Tak nie może być!

    OdpowiedzUsuń
  2. crazywonderland22 lutego 2015 18:50

    Uwielbiam to opowiadanie coraz mocniej, ale to co zrobiła Kalina na końcu... Nie spodziewałam się tego...

    OdpowiedzUsuń
  3. No po prostu boskieee dziewczyno dzis piatek a ja juz nje moge sie doczekac niedzieli! Wenyyyyy zycze!

    OdpowiedzUsuń