niedziela, 8 marca 2015

Kwiat na deszczu - rozdział XII

Od pogrzebu Marcina minął tydzień. Jako jedyna dziewczyna pracująca w klubie byłam obecna na ceremonii. Podczas ostatniego pożegnania z chrzestnym hamowałam emocje. Nie mogłam dać po sobie poznać, że mężczyzna był mi bardzo bliski. Udawałam, że przez cały czas pracy łączyły nas relacje ‘zawodowe’, a nie prywatne. Chciałam uniknąć kłopotów, które wynikłyby z tego. w trakcie pogrzebu nie płakałam, nie rozpaczałam… Wszystko to co złe zachowałam dla siebie.
--------
-Samanta – usłyszałam donośne wołanie zza kurtyny. –Ruszaj się mała! Wychodzisz za pięć minut.
Na posadę Marcina przyjęli Adama – mężczyznę, który podstępem sprowadził mnie do klubu. Czułam, że wszystkie dziewczyny traktuje inaczej niż mnie. Mną gardził, nie patrzył w moją stronę i dało się wyczuć, że chce pozbyć się mnie jak najszybciej. Prawdę mówiąc, było mi obojętne to, jak się do mnie odzywa i jak się zachowuje. Skoro tak bardzo mnie nienawidzi, to może pozwoli mi stąd odejść?
-Nie wychodzę –krzyknęłam. Nie miałam zamiaru podporządkować się mu. Chciałam zakpić z niego i pokazać, że nie jest kimś za kogo się uważa. Musi przyzwyczaić się do tego, że każda z nas jest człowiekiem i posiada własne zdanie. Adam szybkim krokiem podszedł do mnie, popchnął mnie dosyć mocno, tak że plecami uderzyłam w ścianę. Dłoń oplótł na mojej szyi i ścisnął ją. Jego piorunujący wzrok przeszywał mnie, a płuca domagały się większej ilości tlenu.
-Ja tu rządze, suko – wycedził przez zęby. –Masz mi się podporządkować, albo skończysz tak samo jak twój wujaszek. Zrozumiano?
O czym on mówił? Chce mnie zabić? Proszę bardzo. Skróci moje męki i przyczyni się do mojego szczęścia. Wolałam umrzeć niż żyć w tym miejscu i tańczyć dla obrzydliwych mężczyzn.
-Proszę, zrób to teraz –szepnęłam. Dusiłam się, ale nie mogłam mu nie odpowiedzieć. Jeśli on chce wojny, będzie ją miał. Wiedziałam, że staruję z przegranej pozycji, jednak będę walczyć, aż wygram.
Adam rozluźnił uścisk. Spojrzał mi prosto w oczy i wymierzył siarczysty policzek. Skóra szczypała mnie i piekła, lecz nie pozwoliłam, by na twarzy pojawił się grymas. Uśmiechnęłam się delikatnie i podniosłam lewą brew. Zaśmiałam się i odeszłam. Odwróciłam się, by zobaczyć jego reakcję. Adam stał osłupiały i zaciskał pięści. Kiedy szłam do swojego pokoju, poczułam przeraźliwy ból pleców, który mnie sparaliżował. Upadłam na podłogę i ujrzałam czarne adidasy zbliżające się do mnie. Delikatnie podniosłam głowę i zobaczyłam przykucniętego Adama, trzymającego w prawej ręce kij bejsbolowy.
-Chyba nie myślałaś, że ujdzie Ci to na sucho – szepnął, śmiejąc się.
Ręce i nogi oplótł mi sznurem, zawiązał go mocno i podniósł mnie. Niósł mnie aż do gabinetu szefa, a gdy już się tam znaleźliśmy, usadził mnie na krześle. Następnie krótko opisał moje ‘nieposłuszeństwo’ wobec jego osoby i domagał się ukarania mnie. Szef zaśmiał się cicho, po czym trzykrotnie powtórzył nadane mi tutaj imię. Adam co chwilę powtarzał, że nie może być takiej sytuacji, że któraś dziewczyna nie wykonuje jego poleceń. Przez cały ten czas siedziałam w milczeniu, ponieważ nie chciałam narazić się szefowi. Jednak, gdy Adam coraz dobitniej wyrażał swoją opinię, postanowiłam się odezwać i ze swojej perspektywy opisać zaistniałą sytuację.
-Szefie, czy mogłabym coś powiedzieć? – zapytałam cichym i przestraszonym głosem. Gdy Krzysztof udzielił mi pozwolenia, zaczęłam mówić. –Sprzeciwiłam się Adamowi, to prawda. Jednak wczoraj wieczorem dostałam obfitej miesiączki, dlatego też nie chcę dziś tańczyć.
Adam usiadł, a jego oczy wyrażały wściekłość. Krzysztof spojrzał na niego, po czym spytał mnie, czy mam potwierdzenie tego, że nie kłamię. Zaproponowałam, że przecież w każdej chwili mogę pokazać im dowody, lecz wątpię, czy byłoby to przyjemnym widokiem. Panowie w tym samym momencie wypowiedzieli „nie”, po czym obaj skupili na mnie wzrok. Spojrzałam się na rozwścieczonego Adama  i uśmiechnęłam się. Do końca okresu moim zadanie było podawanie drinków gościom, co bardzo mnie usatysfakcjonowało. Absolutnie nie miałam nic przeciwko pracy kelnerki. Jednak nie wszystko ułożyło się po mojej myśli. Szef nakazał, bym przez najbliższy tydzień wypełniała rozkazy Adama oraz zgadzała się z nim w każdej kwestii. Krzysztof miał dość awantur w klubie, dlatego też każdą kłótnię gasił w zarodku. Adam scyzorykiem przeciął sznury oplatające kończyny, a następnie pomógł mi wstać, ponieważ plecy od silnego uderzenia nadal bardzo bolały. Kiedy już opuściliśmy gabinet szefa, Adam poprosił mnie o czarną kawę z mleczkiem bez cukru, a także przyniesienie napoju do jego pokoju. Czyli przez najbliższy czas będę musiała mu naskakiwać, a on będzie robił wszystko, by jeszcze bardziej mnie denerwować. Super, nie mogę się doczekać… Miałam nadzieję, że te siedem dni miną bardzo szybko, a ja nie popełnię morderstwa, a potem samobójstwa. Skierowałam się w stronę kuchni i pożegnałam mężczyznę wzrokiem. Zagotowałam wodę, wyjęłam porcelanową filiżankę i wsypałam do niej kawę rozpuszczalną, po czym zalazłam ją gorącą wodą. Kawa z mleczkiem bez cukru? Och… Wydaje mi się, że jednak się pomylę i zamiast mleka dodam dwie łyżeczki cukru. Przecież każdy ma prawo się pomylić, a co dopiero po rozmowie z szefem. Na drewnianą tackę położyłam spodek i filiżankę, a także kawałek mlecznej czekolady z orzechami, po czym ruszyłam do pokoju Adama. Zapukałam trzykrotnie w drzwi, po czym przekroczyłam próg. Postawiłam tace na stole, jednak Adam nie zwrócił na to uwagi. Życzyłam mu smacznego, po czym wyszłam. Nie odeszłam, ponieważ z niecierpliwością oczekiwałam na jego reakcję. Po chwili usłyszałam głośne plunięcie i kilka bardzo zróżnicowanych przekleństw.
-Kalina! –krzyknął Adam.
Odeszłam z uśmiechem zadowolona z siebie.

~~~~~~~~~~~~
Kochani,  bardzo proszę Was o wsparcie mnie w projekcie, w którym biorę udział.
https://www.facebook.com/sdimlo  proszę o wejście w podanego linka i polubienie fanpage'a.
Będę baaaardzo wdzięczna :)
Neda L.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz