środa, 7 stycznia 2015

Kwiat na deszczu - rozdział III

Zbliżała się dziewiętnasta. Słońce żegnało się ostatnimi promieniami, coraz bardziej widoczny był księżyc. Podziwiając świat zza okna, próbowałam przestać myśleć o sytuacji, w której się znajduję. Chciałam odwrócić swoją uwagę od skrawków materiałów, w które byłam ubrana. Bordowy, koronkowy biustonosz oraz czarne, skórzane szorty i szpilki na wysokim obcasie sprawiały, że czułam się bezwartościową osobą, która oddała swoją godność w cudze ręce.
Dziewczyny krzątały się po pokoju, poprawiały swój makijaż oraz przeglądały się w lustrze. Do otwarcia lokalu pozostała tylko godzina. Czułam się tu obco; pragnęłam jak najszybciej wrócić do swojego pokoju, który dzieliłam z Lidką. Nie chciałam pokazywać się nikomu, a już na pewno nie chciałam, by moje ciało oglądali obcy mężczyźni. Upokorzenie miało dopiero nadejść. Nakazali mi wykonywać układ taneczny na rurze, który moja opiekunka Małgorzata uznałaby za niestosowny dla siedemnastolatki. Bałam się wzroku nieznajomych, którzy przyszli podziwiać zgrabne figury młodych dziewczyn. Wiedziałam, że będą chcieli mnie dotykać. Poczułam do nich obrzydzenie oraz ogromną nienawiść, mimo, iż jeszcze nie miałam z nimi styczności.
-Nie przejmuj się –usłyszałam ciepły kobiecy głos dobiegający z fotelu obok. –Dasz radę. Jestem Sara.
Dziewczyna uśmiechnęła się oraz wyciągnęła dłoń ku mnie. Mimowolnie przytuliłam się do niej i rozpłakałam się. Nie znałam jej, ale wiedziałam, że jest jej tak samo ciężko jak mnie.
-Kochana, nie płacz –szepnęła mi do ucha. Poczułam jej ciepły oddech na szyi. Kiedy przestałyśmy się do siebie tulić, podała mi pudełko z chusteczkami na otarcie łez. Upłynęło kilka minut, nim była w stanie cokolwiek powiedzieć.
-Mam na imię Kalina, lecz od dzisiaj Samanta… -zawahałam się, lecz po chwili dodałam. – Czy Sara to twoje prawdziwe imię?
-Nie, ale gdy przedstawiam się w klubie jestem Sarą. Tobie radzę mówić o sobie jako Samanta, chyba, że chcesz mieć nieprzyjemności –automatycznie pokręciłam głową. Ciekawiło mnie, czemu muszę używać przydomka. Jednak mimo swojego zaciekawienia nie odważyłam spytać się o to Sary. Dziewczyna wstała z kanapy i powędrowała w kierunku wielkiego lustra. Zerknęła na mnie i jednym ruchem ręki dała znać, bym do niej podeszła. Kazała mi usiąść na krześle, a sama wyjęła pokaźną kosmetyczkę z imponującą ilością kosmetyków. Wacikami oczyściła moją twarz, a następnie nakładała kolejne warstwy kremu, podkładu, pudru i tym podobnych rzeczy. Gdy skończyła, pozwoliła mi ujrzeć swoje odbicie w wielkim lusterku. Wyglądałam zjawiskowo! Mankamenty mojej urody zniknęły. W lustrze patrzyła na mnie przepiękna postać o malinowych ustach z idealnie dopracowanym makijażem. Zerknęłam na posiniaczone kolana, które były pamiątką po krótkiej instrukcji tańca na rurze. Sara zajęła się moimi włosami. Starannie je wyczesała, by na samym końcu delikatnie podkręcić końcówki.
Gdy dziewczyna rozprawiała się z ostatnim pasemkiem włosów, do pokoju wszedł ten sam mężczyzna, który mnie uprowadził. Oznajmił on, że w klubie zawitali już pierwsi klienci. Kiedy wyszedł, wypytałam Sarę o tego faceta. To Marcin Olszewski, prawa ręka szefa. Słysząc jego godność, uśmiechnęłam się delikatnie, bowiem nosiliśmy to samo nazwisko. Marcin od lat sprowadza do klubu nowe dziewczyny, a także zajmuje się pozyskiwaniem dzieci do filmów pornograficznych. Najczęściej porywa małych wychowanków domów dziecka, twierdząc przy tym, że nikt ich nie będzie szukał oraz powtarzając, że „najlepszy materiał to ten, za który nie trzeba płacić”.
Spojrzałam na zegar. Wskazówki informowały, że za pięć minut muszę wyjść i zaprezentować swoje ciało. Czas niesamowicie się dłużył, z każdą sekundę odczuwałam coraz to większy lęk i upokorzenie.
-Samanta, wchodzisz –usłyszałam głos Marcina, mężczyzny, przez którego znajdowałam się w tym miejscu.
Powolnym, niepewnym krokiem weszłam na podwyższenie, na którym stała rura do striptizu. Spojrzałam na twarze licznej grupy mężczyzn, którzy to uśmiechali się i ślinili się na mój widok. Mój układ nerwowy nie współgrał z kończynami i nie potrafiłam wykonać najmniejszego ruchu. Stałam tak w milczeniu, dopóki nie poczułam zimnego dotyku na kłykciu. Odwróciłam się i ujrzałam, że szef ściąga mnie z platformy. Gdy stanęłam z nim oko w oko, zaciągnął mnie do pokoju, w którym przygotowywałam się do wyjścia. Popchnął mnie na ścianę, a następnie lodowato zimną rękę ścisnął moją szyję tak, że brakowało mi tlenu. Dobitnie wytłumaczył mi, jaka jest moja rola w tym klubie. Zagroził, że jeśli teraz nie zatańczę, mogę już nigdy nie zatańczyć, bo on „własnoręcznie połamie mi chudziutkie nóżki”. Kolejny raz weszłam na scenę. Delikatnie dotknęłam metalowej rury, by po chwili zacząć banalny układ, który miałam kilkukrotnie powtórzyć.
Kiedy mój pokaz dobiegał, poczułam chłód. Nie mogłam scentralizować, z którego kierunku pochodziło owe oziębienie.

Chwilę później klub zalała ciemność. Do głowy przyszła mi pewna myśl. Awaria prądu i ogrzewania to idealna pora, by uciec z tego miejsca na raz na zawsze i nie być zauważoną…

~~~~~~~~~~
Kochani, następnych rozdziałów oczekujcie w każdy niedzielny wieczór!
Z braku czasu i natłoku obowiązków jestem zmuszona do publikacji jednego rozdziału tygodniowo. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę, a kolejne części będą coraz doskonalsze.
Neda L.

6 komentarzy:

  1. No fajne fajne coraz ciekawsze. Szkoda ze tylko 1 tygodniowo. A tak apropo to ile masz lat?

    OdpowiedzUsuń
  2. crazywonderland8 stycznia 2015 19:53

    Świetny, jak zawsze. Nie mogę doczekać się niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział, nie moge doczekac się kolejnego :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobry styl pisania, jeszcze lepszy pomysł na opowiadanie. Rozdziały troszkę krótkie, ale to nie robi dużego problemu, a po czasie na pewno zrobi wielki efekt, np. 50 rozdziałów ;). Życzę weny w pisaniu i obiecuję, śledzić bloga :D Zapraszam do siebie. http://one-wing-angels.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdziały są naprawdę fajne. Co prawda wpadam na tego bloga po raz pierwszy :3 Zaciekawiła mnie fabuła, chyba jeszcze nigdy takiego czegoś nie czytałam. Jejku mam nadzieję, że uda uciec jej się z tego strasznego miejsca! Ten gościu jest obleśny... i ci mężczyźni też w sumie xd
    Czekam na dalsze rozdziały, ale niestety dopiero za tydzień :(
    Pozdrawiam cieplutko
    ~night hunter. z (http://wszyscy-jestesmy-wilkami.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń