niedziela, 4 stycznia 2015

Kwiat na deszczu - rozdział II

Poczułam jak ktoś potrząsa moimi ramionami. Otworzyłam oczy i ujrzałam mężczyznę, który najprawdopodobniej mnie porwał. Chwycił mnie za rękę i wyciągnął z samochodu. Nie odzywał się do mnie, co jakiś czas burknął  pod nosem jakieś przekleństwo. Prowadził mnie do lokalu, w którego oknie paliła się mała czerwona lampka, na którą narzucona była chusta. Mężczyzna wyjął mosiężny klucz z prawej kieszeni swojej czarnej marynarki, włożył go do zamka drewnianych drzwi i przekręcił go. Gdy otwierał drzwi, dało się wyczuć zapach wydobywający się z pomieszczenia. Przypominał on  woń goździków, wanilii i pomarańczy. Nieznajomy wepchnął mnie do środka budynku i zaciągnął w prawą stronę wielkiego korytarza. Nie wiedziałam, gdzie się znajduję. Serce biło mi coraz szybciej, nogi odmawiały posłuszeństwa a oczy zapełniły się słonymi łzami. Do głowy przyszła mi pewna myśl… Delikatnie wyciągnęłam swoją rękę z jego dłoni i pobiegłam w kierunku drzwi. Niestety, nie udało mi się dobiec do celu. Poczułam ból w plecach, po czym upadłam na ziemię. To ON uderzył mnie twardym przedmiotem, który uniemożliwił mi ucieczkę. Z niemożności wstania przez okrutny ból pleców byłam zdana na pomoc oprawcy. Mężczyzna podszedł bliżej i spojrzał się na mnie. Liczyłam, że wyciągnie dłoń ku mnie, bym mogła wstać. Jednak on z całej siły kopnął mnie w brzuch. Krzyknęłam, tylko tyle mogłam zrobić. Kiedy próbowałam pozbierać się z ziemi, znów poczułam jego stopę na moim ciele. Przestałam liczyć ilość wymierzonych mi ciosów. Poczułam jedynie gwałtowne szarpnięcie w ramionach. Mężczyzna trzymał mnie w pasie, podczas gdy do nas podchodził prawdopodobnie jego znajomy. Nieznajomy ubrany był w białą koszulę i grafitowe spodnie. Stanął on naprzeciwko mnie i spojrzał na mnie. Jego piwne oczy nie wyrażały żadnych emocji. Nie mówiły nic, nie pokazywały duszy. Uśmiechnął się lekko i zimnymi dłońmi dotknął moich ust. Ku mojemu zdziwieniu, pocałował mnie.
-Nie wygląda na sześć lat, ale ma słodkie usta –rzekł zimnym głosem spoglądając się na mojego oprawcę. –Miałeś wziąć dziecko!
-Rzuciła się na mnie! –krzyknął i wbił mi palce w żebra, jęknęłam cichutko. –Już miałem małą, ale znalazła się pieprzona bohaterka, która „uratowała bezbronne dziecko z rąk oprawcy” –powiedział to z jadem w głosie. – Dziewczyna przyda się do klubu.
O czym oni mówią? – pomyślałam. Serce biło mi coraz szybciej, a dłonie stawały się coraz zimniejsze. Byłam przerażona rozmową mężczyzn. Poczułam, że moje życie zależy od nich.
-Kogo weźmiemy do filmu? –zapytał człowiek, który nie tak dawno przyłożył swoje zimne usta do moich.
-Jutro przejadę się po sierocińcach i wypatrzę jakiegoś bachora –oprawca spojrzał się na mnie i z miną pokerzysty wycedził słowa ostre jak żyletki –kto będzie przejmował się niczyimi dzieciakami?
Panowie zaśmiali się. Łzy zapełniły moje oczy, oddech stawał się coraz szybszy. Nikt przedtem nie zadał mi tak wielkiego bólu słowami. To, że mnie kopał i bił to nic w porównaniu do cierpienia, które zadał mi poprzez jedną krótką wypowiedź.
-Idziemy – usłyszałam i poczułam, jak ktoś popycha mnie do przodu i ściska w ramieniu tak, bym nie miała okazji do ucieczki. Tym razem poddałam się i nie walczyłam.  Słowa, które wypowiedział mężczyzna w garniturze zraniły mnie do szpiku kości. Znienawidziłam go. Poczułam do niego odrazę, nie mogłam już spojrzeć mu w oczy. Nikt nie skrzywdził mnie tak bardzo jak zrobił to on. Miałam ochotę rzucić się na niego z pięściami, spoliczkować go, by wiedział, że nie wypowiada się takich słów.
Weszliśmy do pokoju o czerwonych ścianach, w którym unosiła się woń dymu papierosowego oraz alkoholu. Na dwóch skórzanych kanapach siedziały młode kobiety ubrane w kuse spódniczki oraz koronkowe staniki. Gdy przekroczyliśmy próg, chichot oraz rozmowy kobiet przerodziły się w niebywałą ciszę. Każda z nich spuściła oczy i zachowywała się potulnie jak baranek.
-Przedstawiam wam nową koleżankę –głośno ogłosił nieznajomy. –Samanta będzie pracowała na zmywaku.
Wśród kobiet powstało  poruszenie, a cichą wymianą zdań nie było końca. Mężczyzna jednak nie zareagował, lecz wtopił swoje srogie spojrzenia na punkt za mną.
-Ale ja nie jestem Saman… -przyłożył mi palec do ust, co znaczyło, że muszę jak najszybciej przestać mówić. Jednak nie zastosowałam się do tego i powiedziałam – Będę pracować na zmywaku? Tutaj chyba nie ma kuchni…
On zaśmiał się jedynie i nic nie odpowiedział. Ujął moją dłoń i odwrócił mnie o 180 stopni.  Wtedy zobaczyłam metalową rurę do striptizu.

-A oto twój zmywak.

9 komentarzy:

  1. Genialny rozdział! Nie mogę się doczekać kolejnych :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Kiedy następny??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W środę :) Natomiast kolejne rozdziały będą ukazywały się w każdą niedzielę, tak, by wszyscy na spokojnie mogli je przeczytać.
      Neda L.

      Usuń
  3. Ciekawie sie zaczyna. Czuje ze bedzie sie dzialo. Czekam na nastepny. Duzo weny zycze. C;

    bonka

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze wkoncu natrafilam na naprawde fajne opowiadanie cos inego niz tylko milosc zobaczymy co z tego bedziw ale fajnie sie zapowiada powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  5. A ile ona ma lat

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny! Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału ;) /Zuza

    OdpowiedzUsuń
  7. Czemu co niedziele?. Nie wytrzymam. Chociaz 2 razy w tygodniu proszeeeeeee!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko będzie mi wygospodarować czas na pisanie dwóch rozdziałów w tygodniu, ponieważ od drugiego semestru zaczynam się uczyć (noworoczne postanowienie) :) Do tego mam sporo zajęć pozalekcyjnych i wyrobienie się z nauką to już sztuka :D
      Neda L.

      Usuń