niedziela, 19 kwietnia 2015

Kwiat na deszczu - rozdział XIV



Chyba pomyliłam się co do mężczyzn. Adam najwyraźniej był pod czujnym okiem Krzysztofa, ponieważ w stosunku do mnie zachowywał się jak gentelman. Absolutnie nie miałam temu nic przeciwko, w końcu to ja stałam na wygranej pozycji. Jednak intuicja podpowiadała mi, że w niedalekiej przyszłości wszystko miałoby się odmienić, a ja znów miałam stać się obiektem gnębienia. Miałam nadzieję, że w tym przypadku mylę się i niedługo zdołam uwolnić się z klubu raz na zawsze. Miałam świadomość, że po wielu nieudanych próbach wycieczki jestem pod ciągłą kontrolą i obserwacją osób wyżej w hierarchii ważności niż ja. No cóż, muszę się pilnować. W przeciągu ostatnich wydarzeń uświadomiłam sobie, że powinnam wykazać się większą przebiegłością i sprytem niż moi wrogowie. Znajdę sposób, by ich przechytrzyć, a następnie odpłacić im za piekło, które mi urządzili. Czekałam na dzień, w którym potraktowałabym ich tak, jak oni mnie. Owe sadystyczne myśli przyprawiły mnie o szybsze bicie serce i wywołały uśmiech na twarzy. Postanowiłam w duchu, że już niedługo spełnię swój obowiązek i zbiegnę ukradkiem tak cicho i niepostrzeżenie, jak tylko się da. Prawdopodobnie plan zemsty nigdy nie miał się ziścić, ale nikt nie zabroni mi o tym pomarzyć. Z drugiej strony, podobno marzenia się spełniają. Skoro tak, to czy moje również mogłoby stać się prawdą? Nigdy nie przypuszczałabym, że będę cieszyć się na myśl, iż mogłabym odpłacić komuś pięknym za nadobne, a tym bardziej, że moje ambicje nie polegały na dobrych wynikach w nauce, lecz chęci spowodowania uszczerbku na zdrowiu jakiegoś faceta. Nit nie spodziewałby się, że zawsze uśmiechnięta Kalina zmieni się w egoistkę, która uśmiecha się na myśl wyrządzenia krzywdy. Obiektywnie mówiąc, w tym momencie nie interesowało mnie to, co myślą o mnie inni i jakie emocje w nich budzę. Na tę chwilę liczyło się tylko i wyłącznie to, bym szła z podniesioną głową i zadowoleniem, które mogło być  możliwe dzięki porażce moich prześladowców. Mój plan miał polegać na tym, bym swoim zachowaniem zwodziła szefa i innych jemu podwładnych ludzi, a w niespodziewanym dla nich momencie, uciec, by w efekcie stać się wolną osobą i dopilnować, by żadna dziewczyna nie musiała przeżywać tego bólu, który towarzyszył mi na co dzień. Jednak cieszył mnie pewien fakt. Byłam ulubienicą Krzysztofa, dlatego też tak często wstawiał się za mną, a także nie zmuszał do innych czynności niż taniec na rurze. Można by powiedzieć, że jestem mu za to wdzięczna, jednak nie przesadzałabym z podobnymi czułościami. Gdyby chciał, pozwoliłby odejść biednej sierotce z powrotem do domu dziecka, gdzie znów płakałaby w poduszkę i zagryzała pięści w tęsknocie za rodziną, której nie dane było jej poznać. Krzysztof nie był, nie jest i nigdy nie będzie aniołem stróżem o wielki, złotym sercu. Może czasami potrafi zachować się jak prawdziwy facet, lecz takie przypadki zdarzają się dosyć rzadko. Jest biznesmenem, który żyje, by zarabiać, nieważne jakim kosztem. Dla niego liczą się pieniądze, nie ludzie. Nie uśmiechało mi się zmieniać go w sympatycznego człowieka, który nie pozostaje obojętny na ludzką krzywdę. Tak naprawdę, był mi zupełnie obojętny. Mówiąc jednym zdaniem: dla mnie mógłby nigdy nie istnieć. Być może stykając się z niektórymi osobnikami w klubie, stałam się zimną egoistką. Ale spójrzmy na to z innej perspektywy. Czy poradziłabym sobie, gdybym całymi dniami użalała się nad sobą i własnym losem? Czy przetrwałabym chociaż tydzień w miejscu, gdzie kobiety traktuje się jak zwykłe szmaty? Czy miałabym siłę walczyć o lepszą przyszłość? Czy wierzyłabym w to, że los się odmieni? Czy potrafiłabym żyć dalej? Odpowiedź na wszystkie te pytania brzmi: NIE. Moja hardość uratowała mnie przed znienawidzeniem świata i samej siebie. Teraz tylko pozostawało mi zacisnąć pięści, uśmiechnąć się i udawać, że jestem posłuszną dziewczynką, która słucha swojego przełożonego.
Przełom w codzienności miał wydarzyć się już niebawem…

~~~~~~~~
Wybaczcie mi krótką przerwę między rozdziałami.
W przyszłym tygodniu powracam z bardziej rozbudowaną historią, która mam nadzieję, wynagrodzi Wam oczekiwanie.
Neda

1 komentarz:

  1. Wreszcie! Mam nadzieję, że odzyskałaś wenę i już jej nie stracisz :D Powodzenia

    OdpowiedzUsuń