Usłyszałam pukanie do jasnobrązowych drzwi. Do
jasnozielonego pokoju, który dzieliłam z Lidką, weszła opiekunka naszej grupy.
Kiedy weszła, siedziałam na kanapie i uważnie studiowałam
podręcznik do rozszerzonej biologii, ponieważ pojutrze miałam mieć sprawdzian z
budowy DNA.
-Kalina, zbieraj się na obiad – ciepłym głosem zachęciła
Małgorzata. – Gdzie jest Lidka?
-Poszła z Michałem na spacer nad kładkę –burknęłam nadal
patrząc się na litery, które rozmazywały mi się przed oczami.
Opiekunka przytaknęła, uśmiechnęła się szeroko i zamknęła
za sobą drzwi. Wróciłam do lektury podręcznika, gdy w tej samej chwili
usłyszałam pisk za oknem. Zerwałam się z łóżka, by sprawdzić, co było przyczyną
tego hałasu.
Za oknem ujrzałam Julkę, sześcioletnią dziewczynkę, która
została przywieziona do naszego domu zaraz po ukończeniu dwóch lat. Julka była
nieśmiałą blondynką o przepięknych, błękitnych oczach. Nigdy nie pozostawała obojętna
na łzy swoich towarzyszy. Nie pamiętam, by kiedykolwiek miała zły humor, by kiedykolwiek
powiedziała, że coś ją trapi. Zawsze uśmiechnięta, szła przez życie siejąc
radość wokół siebie. Tym razem coś było nie tak. Dziewczynka stała naprzeciwko
mężczyzny ubranego w czarny kapelusz i garnitur, który trzymał ją za rękę i
ciągnął w kierunku srebrnego Audi. Niewiele myśląc wyskoczyłam przez okno i
popędziłam jak najszybciej, by odciągnąć Julię od nieznajomego. Dobiegając do
nich wskoczyłam mężczyźnie na plecy odwracając jego uwagę od Julki. On puścił
rękę dziewczynki i z całych sił starał się zrzucić mnie ze swoich barków.
Przywarłam do niego nogami i przepasałam mu oczy apaszką, którą zdjęłam z szyi
podczas biegu. Krzyknęłam do wystraszonej Julii, by pobiegła po pomoc, lecz ona
nie była w stanie ruszyć się z miejsca. Kilka razy prosiłam ją, by była silna i
poszła po któregoś z opiekunów. Julia spojrzała mi prosto w oczy.
-Uratuję Cię! – dziewczynka pobiegła na swoich
chudziutkich nóżkach do ośrodka. Mężczyzna wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i
zrzucił mnie na ziemię. Kiedy uderzyłam plecami o glebę, nie byłam w stanie
powrócić do pozycji pionowej. Nieznajomy chwycił mnie w talii, przerzucił przez
ramię i otworzył drzwi od auta. Nie miałam siły, by z nim walczyć. Po upadku
straciłam motywację i chęć do uwolnienia się z jego rąk. Podniosłam głowę i
ujrzałam opiekunów. Małgorzata, Paweł i Rafał podążali w naszą stronę.
Dzieciaki stały na balkonach, w oknach i przed drzwiami, by zobaczyć całe zajście.
Nie zdążyli dobiec, bowiem mężczyzna wrzucił mnie na tylne siedzenia srebrnego
Audi. Zatrzasnął drzwi, zasiadł za kierownicą i przekręcił kluczyk w stacyjce.
Auto ruszyło z piskiem opon.
-Wolałem młodszą, ale starsza będzie lepsza w te klocki –
zaśmiał się ochryple.
Sierociniec oddalał się coraz szybciej, a ja z każdą
sekundą pragnęłam zasnąć i nigdy więcej się już nie obudzić. Nie wiedziałam co
mnie czeka. Nie miałam pewności, czy kiedykolwiek wrócę do bidula, do Lidki i
reszty dzieciaków. Byłam pewnego jednego. Koszmar miał dopiero się zacząć.
Mega <3 MEGA <3 <3 <3 <3 <3 *.*
OdpowiedzUsuńZe zniecierpliwieniem czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńTrochę za krótkie: )) ale tak to fajnie się zapowiada.. : )
OdpowiedzUsuńsuper rozdział.. pełen napięcia :3
OdpowiedzUsuń+ cudowny wygląd :*